Powołując się na Wikileaks, portal Naturelnegeny.pl przytoczył w  ostatnich dniach przekład amerykańskich depeszy znamiennych dla  manipulacji polską opinią publiczną w zakresie promowania i lobbowania w  sprawie genetycznie modyfikowanych organizmów. Ujawniono m.in., że z  końcem 2005 roku biotechnolog z USA Madelyn Spirnak odwiedziła Polskę,  aby spotkać się z szeregiem osobistości mających istotny wpływ na  propagandę GMO w Polsce.  
Wśród osób, z którymi lobbystka spotkała się, aby dyskutować o  przezwyciężaniu polskiej opozycji wobec GMO, byli m.in. ówczesny  sekretarz w Ministerstwie Rolnictwa Lech Różański, przedstawiciel  Monsanto Robert Gabarkiewicz, czy „szef działu naukowego Gazety  Wyborczej” Sławomir Zagórski. Konkluzje, jakie zostały zawarte w  depeszach, sprowadzały się głównie do stwierdzenia, że propagandę GMO  należy w Polsce skierować przede wszystkim do opinii publicznej:  licznych konsumentów i drobnych producentów rolnych, gdyż co prawda  mniej decyzyjne szczeble administracji opierają się na przesłankach  naukowych (czyli odrzucających genetycznie modyfikowane organizmy), ale  „wierchuszka” w Ministerstwie rolnictwa kieruje się opinią publiczną i  to przekonana o „słuszności” GMO opinia publiczna będzie miała  największy wpływ na decyzję polityczną podjętą na wysokim szczeblu.
Argumenty, jakie powinny według lobbystów trafić do „przeciętnego  Kowalskiego” to przede wszystkim argumenty materialne – np., że medycyna  oparta na GMO jest po prostu tańsza i analogicznie, żywność otrzymana z  GMO będzie również tańsza. Nie przeszkadza tu fakt, iż w Polsce GMO  teoretycznie nie jest potrzebne, gdyż nie ma zagrożenia powszechnym  głodem. Nawet pobieżna obserwacja wzrostu cen żywności konwencjonalnej  oraz nasilenia się GMO-propagandy w ostatnich latach, prowadzi do  prostego wniosku, że procesy te postępują równolegle, zatem muszą mieć  pewne współzależności i być może wspólne źródło.
Innym argumentem za GMO miałoby być ograniczenie zużycia pestycydów,  herbicydów, czy głębokiej orki (20 cm – max. 60 cm), o której swego  czasu Gazeta Wyborcza opublikowała artykuł, jakoby taka orka „zagrażała  zabytkom z neolitu”… Z kolei w ramach metody „krok po kroku”  zaakcentowano w depeszach potrzebę użycia ziarna modyfikowanego w  paszach dla bydła, w ramach przyzwyczajenia ludności do GMO i w  konsekwencji wprowadzenia w przyszłości żywności ludzkiej, również  opartej na GMO.
Źródło: Autonom

 
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Masz własne zdanie? Umieść komentarz: