31 lip 2011

Naukowa ofensywa hipotezy paleo

W ostatnich latach na Zachodzie, a zwłaszcza w USA, na popularności zyskuje tzw. hipoteza paleo. Pokrótce  zakłada ona, że epidemia tzw. chorób cywilizacyjnych jest skutkiem rewolucji neolitycznej (tzn. wynalazku rolnictwa czyli produkcji żywności) a przede wszystkim niedawnej Rewolucji Przemysłowej. W ich rezultacie ludzie zaczęli żyć i odżywiać się w sposób, do którego genom człowieka, ukształtowany w epoce paleolitu, pozostaje ewolucyjnie nieprzystosowany. Zwolennicy „hipotezy paleo” postulują zatem – często wbrew zaleceniom ortodoksyjnej dietetyki i medycyny – powrót do sposobu życia zbliżonego do tego, jak żyli nasi paleolityczni przodkowie, oraz do modelu odżywiania opartego na tym, co dostarcza ekosystem (gospodarka łowiecko-zbieracka). Okazuje się, że „hipoteza paleo” ma coraz więcej praktykujących zwolenników nie tylko wśród tzw. zwykłych ludzi, czego wyrazem jest rosnąca „paleoblogosfera”, ale zyskuje też na popularności wśród lekarzy i naukowców.
W marcu 2011 roku pięciu badaczy, Pedro Carrera-Bastos, Maelan Fontes-Villalba, James H O’Keefe, Staffan Lindeberg i Loren Cordain, opublikowało w piśmie „Research Reports in Clinical Cardiology” artykuł pt. „The western diet and lifestyle and diseases of civilization” omawiający wyższość życia i diety paleo nad modelem propagowanym współcześnie. Tekst wyróżnia się od wielu innych materiałów na temat „hipotezy paleo” tym, że jest publikacją naukową, opublikowaną z zachowaniem zasad systemu recenzji peer-review. Przytoczmy poniżej fragmenty tego artykułu oraz omówmy jego wybrane tezy.
Abstrakt
Coraz powszechniej uznaje się fakt, że zasadnicze zmiany w diecie i trybie życia, które nastąpiły w następstwie Rewolucji Neolitycznej, a zwłaszcza po Rewolucji Przemysłowej, są zbyt świeże w skali ewolucyjnej, żeby ludzki genom mógł się do nich dostosować. Ten rozdźwięk między dawną fizjologią a nowoczesną dietą i stylem życia leży u źródeł wielu „schorzeń cywilizacyjnych”, w tym chorób serca, otyłości, nadciśnienia, cukrzycy typu 2, nowotworów nabłonkowych, chorób autoimmunologicznych i osteoporozy. Choroby te są rzadkie lub prawie nieobecne w populacjach łowiecko-zbierackich oraz innych grupach prymitywnych. Na tej podstawie uważa się, że przyjęcie modelu życia i odżywiania charakterystycznego dla okresu przedrolniczego jest skutecznym sposobem na obniżenie ryzyka wystąpienia degeneracyjnych chorób przewlekłych.
W dalszej części czytamy:
Założenie, że współczesny Homo sapiens pozostaje przystosowany do środowiska swoich przodków znajduje potwierdzenie w obserwacjach, że ludy łowiecko-zbierackie i inne populacje niedotknięte nowoczesnym stylem życia cieszą się lepszymi parametrami zdrowia, budową ciała i kondycją fizyczną w porównaniu z populacjami uprzemysłowionymi (…)
Do parametrów zdrowia, które odróżniają populacje zbieracko-łowieckie od współczesnych, autorzy zaliczyli:


  • Niższe ciśnienie krwi, które nie rośnie z wiekiem
  • Wysoka insulinowrażliwość
  • Niższe stężenie insuliny w surowicy na czczo
  • Niższe stężenie leptyny w surowicy na czczo
  • Niższy wskaźnik BMI
  • Lepsze proporcje obwodu w pasie do wzrostu
  • Większa maksymalna konsumpcja tlenu
  • Większa ostrość wzroku
  • Lepszy układ kostny
  • Mniej złamań
Autorzy twierdzą, że dowody na potwierdzenie lepszego zdrowia łowców i zbieraczy pochodzą z wielu źródeł, w tym z przekazów odkrywców, podróżników i badaczy, ale przede wszystkim z raportów medycznych i antropologicznych. Pokazywały one, że wśród populacji zbieracko-łowieckich niska była zapadalność na powszechne dzisiaj choroby przewlekłe (syndrom metaboliczny, cukrzyca typu 2, choroby wieńcowe, nowotwory, trądzik, a nawet wady wzroku).
Krytycy „hipotezy paleo” argumentują zwykle, że prymitywne populacje musiały być genetycznie odporne na choroby degeneracyjne powszechne dzisiaj w populacjach zachodnich. W odpowiedzi na tę krytykę, badacze zauważają jednak, że:
(…) [zawsze] kiedy osoby z populacji nieuprzemysłowionych przejmują nowoczesny styl życia, ich zapadalność na choroby przewlekłe staję się taka sama lub wyższa niż w populacjach nowoczesnych. Ponadto kiedy osoby takie powracają do swojego tradycyjnego stylu życia, ich stan zdrowia wraca do normy.
Zdaniem naukowców dostępny materiał badawczy wskazuje na to, że lepszy stan zdrowia populacji łowiecko-zbierackich jest rezultatem czynników środowiskowych a nie – jak się czasem uważa – genetycznych.
Krytycy hipotezy “paleo” podnoszą też często argument, że populacje łowiecko-zbierackie charakteryzowały się krótszą niż obecnie średnią długością życia. Jednak autorzy omawianego artykułu, zwracają uwagę, że na długość życia tych grup wpływały przede wszystkim takie okoliczności jak nieszczęśliwe wypadki, walki, infekcje, oddziaływanie nieprzyjaznego środowiska oraz wysoka umieralność dzieci.
Przeciętna długość życia jest dzisiaj większa nie tyle z powodu zdrowej diety i stylu życia, ile z uwagi na lepsze warunki sanitarne, szczepienia, antybiotyki, procedury i opiekę medyczną, stabilność polityczną i społeczną oraz mniejsze ryzyko urazów fizycznych … niedawna analiza śmiertelności wśród ocalałych grup łowiecko-zbierackich – co do których istnieją wiarygodne dane demograficzne – pokazała, że długość życia osób dorosłych sięga u nich 68-78 lat i nie jest to zjawisko rzadkie. Co ważniejsze, osoby dorosłe osiągają 60 rok życia bez śladu chorób przewlekłych dotykających większość osób starszych w społeczeństwach uprzemysłowionych. Dodatkowo w krajach zachodnich różne choroby, takie jak otyłość, cukrzyca typu 2, dna moczanowa, nadciśnienie, choroba wieńcowa, nowotwory nabłonkowe , … występują coraz częściej wśród ludzi młodych. Wreszcie analiza skamieniałości pokazuje, że zawsze kiedy grupy łowiecko-zbierackie zmieniały tryb życia na rolniczy ich zdrowie podupadało a średnia długość życia skracała się.


W oparciu o anatomiczne, biomechaniczne oraz izotoniczne badania szczątków ludzkich, wykorzystując analizy archeologiczne i geologiczne na temat środowiska życia człowieka, oraz na podstawie danych etnograficznych na temat różnych populacji łowiecko-zbierackich, badacze zdefiniowali następujące cechy odróżniające środowisko człowieka paleolitu od nowoczesności:
  • codzienne przebywanie na słońcu (oprócz Inuitów, którzy witaminę D3 pozyskiwali jedząc duże ilości ryb i ssaków morskich),
  • cykl snu dopasowany do naturalnego światła,
  • nagły i krótkotrwały stres w przeciwieństwie do stresu przewlekłego,
  • regularna aktywność fizyczna,
  • brak kontaktu z zanieczyszczeniami środowiska,
  • dostęp do świeżej i nieprzetworzonej żywność,
Do pokarmów spożywanych w epoce paleolitu badacze zaliczyli:
  • owady,
  • ryby,
  • owoce morza i różne zwierzęta wodne,
  • gady,
  • ptactwo,
  • dziko żyjące ssaki,
  • jaja,
  • rośliny liściaste,
  • wodorosty,
  • bulwy,
  • owoce leśne,
  • dzikie owoce,
  • orzechy,
  • miód (sporadycznie).


Pokarmy niespożywane w tamtym okresie to:
  • nabiał (z wyjątkiem ludzkiego mleka w okresie karmienia dziecka),
  • zboża (z wyjątkiem sporadycznego spożycia w paleolicie górnym)
  • rośliny strączkowe (z wyjątkiem niektórych odmian spożywanych sporadycznie)
  • wyizolowane cukry
  • wyizolowane oleje
  • alkohol
  • przetworzona sól
Rewolucja rolnicza rozpoczęła się ok. 11 tys. lat temu na Bliskim Wschodzie, rozprzestrzeniając się następnie do innych zakątków świata, i radykalnie zmieniła dietę i styl życia, który kształtował genom ludzki przez poprzednie ponad 2 miliony lat. Do ważniejszych zmian dietetycznych należy upowszechnienie się spożycia zbóż, mleka pochodzenia zwierzęcego, mięsa udomowionych zwierząt, roślin strączkowych i innych uprawianych roślin. Nieco później w diecie upowszechniła się sacharoza oraz napoje alkoholowe.
Jednak dopiero Rewolucja Przemysłowa (poprzez upowszechnienie przetworzonych olejów roślinnych, przetworzonych pokarmów zbożowych i przetworzonych cukrów) oraz epoka współczesna (wraz z powstaniem przemysłu „śmieciowego jedzenia” [ang. junk food], zmniejszeniem aktywności fizycznej, zanieczyszczeniem środowiska, zmniejszoną ekspozycją na słońce, krótszym czasem i gorszą jakością snu w połączeniu ze zwiększonym stresem) przyniosła najbardziej destrukcyjne i trudne do adaptacji zmiany, które spowodowały poważne patofizjologiczne konsekwencje dla ludzkiego organizmu. Na przykład przewlekły stres psychologiczny, zanieczyszczenie środowiska i palenie tytoniu łączy się dziś z chronicznym stanem zapalnym o niski natężeniu, który jest jedną z głównych przyczyn insulinoodporności. Co więcej, stan zapalny odgrywa rolę we wszystkich stadiach rozwoju arteriosklerozy i jest coraz powszechniej uznawany za przyczynę różnych chorób przewlekłych takich jak choroby autoimmunologiczne, niektóre typy nowotworów, choroby neuropsychiczne i osteoporoza.
Zdaniem autorów powszechny dziś w społeczeństwach zachodnich niedostatek snu (mniej niż 6 godzin na dobę) jest dodatkowym czynnikiem, który podnosi ryzyko występowania stanów zapalnych oraz zwiększonej insulinoodporności a tym samym otyłości, cukrzycy typu 2 i chorób serca. Ważną rolę odgrywa też niedostateczna aktywność fizyczna nowoczesnego człowieka w porównaniu z jego paleolitycznym przodkiem.

Badacze pokazują, że rozpowszechnienie rolniczej i przemysłowo wytwarzanej żywności spowodowały w diecie człowieka niedobory wielu składników odżywczych i witamin m.in.: witaminy D (której niedostatek powoduje krzywicę, osłabienie mięśni, zwiększoną podatność na wirusowe i bakteryjne infekcje, zmniejszone zdolności rozrodcze i wczesną umieralność) , witaminy C, E, K (zwłaszcza K2, której niedobór odgrywa rolę w chorobie wieńcowej i wapnieniu ścian tętnic), cynku oraz witamin z grupy B (zwłaszcza kwasu foliowego istotnego w prewencji chorób serca), których braki zwiększają stężenie homocysteiny w surowicy, a także wpływają na patofizjologiczne zmiany jeszcze na etapie rozwoju płodu.

W kwestii zmian dietetycznych naukowcy zwracają uwagę na fakt, że nabiał, zboża (zwłaszcza przetworzone), przetworzone węglowodany, oleje roślinne oraz alkohol zaspokajają dzisiaj 70% dziennego zapotrzebowania energetycznego w USA. Pokarmy te były niemal całkowicie nieobecne w diecie człowieka z okresu przedrolniczego, a ich pojawienie się wywarło negatywny wpływ na zdrowie współczesnego człowieka.

Nowe pokarmy są uboższe w ważne mikroelementy: ryby, skorupiaki, mięso, warzywa i owoce mają ich więcej na jedną kalorię niż mleko (z wyjątkiem wapnia) lub pełnoziarniste a tym bardziej przetworzone zboża. Natomiast oleje roślinne i przetworzone cukry, dostarczające 36% energii w typowej amerykańskiej diecie, są zasadniczo pozbawione mikroelementów (z wyjątkiem witaminy E obecnej w niektórych olejach roślinnych). Sytuację pogarsza dodatkowo nie tylko coraz niższa jakość ziemi, na której uprawia się żywność, ale także sposób wytwarzania, obróbki, transportowania i składowania żywności. Szczególnie niekorzystny jest fakt, że podstawą diety stały się zboża, których spożycie dodatkowo utrudnia pozyskiwanie z pokarmów mikroelementów (np. witaminy B6, biotyny, magnezu, żelaza, cynku).



Zdaniem autorów nawet umiarkowane niedobory mikroelementów prowadzą do wielu dolegliwości i mogą wywoływać różne choroby przewlekłe. Dodatkowo współczesna dieta wprowadza niewłaściwe proporcje między sodem i potasem oraz zaburza prawidłową kwasowość organizmu.
Autorzy omawiają szczegółowo wpływ zwiększonej ilości czynników „antyżywieniowych” we współczesnej diecie (ang. antinutrients), ich rolę i oddziaływanie na patofizjologiczne zmiany w organizmie a szczególnie wywoływanie i podtrzymywanie stanów zapalnych w układzie pokarmowym oraz poza nim. Do czynników takich należy m.in. gliadyna (składnik białka zbóż glutenu) oraz lektyny, których niektóre rodzaje mogą uszkadzać działanie układu trawiennego oraz sprzyjać rozwojowi niekorzystnej flory bakteryjnej w jelitach. Co ciekawe wiele rodzajów lektyn jest wyjątkowo odpornych na obróbkę cieplną i oddziałuje na organizm człowieka nawet po ugotowaniu.

W artykule czytamy również, że nowe metody przetwarzania żywności, takie jak stosowanie bardzo wysokich temperatur, naświetlanie, jonizacja, pasteryzacja i sterylizacja, mogą również wywoływać przewlekłe stany zapalne doprowadzając do nieenzymatycznej glikacji oraz oksydacji białek w spożywanych pokarmach. Powstała w ten sposób grupa związków, zwana z angielska AGEs (ang. Advanced Glycation End Products,) i ALEs (ang. Advanced Lipid Oxidation End Products), przedostaje się się do krwioobiegu systemowego i może wywierać szkodliwy wpływ na organizm powodując m.in. glikację oraz oksydację cholesterolu LDL. Zdaniem autorów stężenie związków AGE i ALE w spożywanych pokarmach jest uzależniona od metod ich obróbki (temperatury, czasu, wilgotności i in.). Z tego powodu zalecają oni unikanie żywności wysoko przetworzonej, a także rezygnację ze smażenia, pieczenia i grillowania na rzecz obróbki parowej, gotowania w wodzie i duszenia.
Badacze rozważają też znaczenie indeksu glikemicznego pokarmów spożywanych teraz i w przeszłości, a także analizują pochodzenie i działanie błonnika w diecie. Pokazują przy tym, że w paleolicie błonnika spożywano więcej niż obecnie, ale pochodził on głownie z owoców i warzyw, a nie tak jak obecnie ze zbóż.
Warzywa i owoce zawierają od dwóch do ośmiu razy więcej błonnika przypadającego na jedną kalorię niż pełnoziarniste zboża. W dodatku warzywa i owoce zawierają głównie błonnik rozpuszczalny podczas gdy gros błonnika w zbożach jest nierozpuszczalna.
Z uwagi na niepożądane działania zbóż i rodzaj zwartego w nich błonnika autorzy artykułu rekomendują warzywa i owoce, a nie produkty zbożowe, jako jego podstawowe źródło w diecie.
Inna zasadnicza zmiana, jaka nastąpiła całkiem niedawno, dotyczy wzrostu spożycia przetworzonych cukrów oraz – jeszcze później – radykalnie zwiększona konsumpcja fruktozy, przede wszystkim za sprawą wysokofruktozowego syropu kukurydzianego (ang. HFCS).


Badania pokazują, że ta zmiana żywieniowa odgrywa kluczową rolę w wywoływaniu otyłości, insulinoodporności, dyslipidemii, podagry, nadciśnienia, choroby nerek i niealkoholowego stłuszczeniowego zapalenie wątroby. Chociaż owoce są naturalnym źródłem fruktozy, zawierają również witaminę C, która równoważy niektóre działania niepożądane fruktozy, oraz wiele innych substancji odżywczych i błonnik.
Autorzy zaznaczają, że do pokarmów nieobecnych w diecie paleolitu a powszechnych w czasach obecnych  jest nabiał. Na jego temat czytamy m.in.:
Chociaż mleko, jogurty i niektóre sery zawierające laktozę charakteryzują się niskim ładunkiem glikemicznym, powodują bardzo duże wyrzuty insuliny. Konsekwencje tego nie są do końca rozpoznane częściowo z uwagi na sprzeczne wyniki badań epidemiologicznych na temat związków między spożyciem mleka i produktów mlecznych a insulinoodpornością i syndromem metabolicznym. Jednak niewielkie badania wśród młodych chłopców wykazały , że po 7 dniach na diecie bogatej w mleko nastąpił u nich wzrost stężenia insuliny w surowicy na czczo o 103% oraz wzrost odporności na insulinę o 75%.
Zdaniem autorów spożycie mleka i produktów mlecznych może u wielu osób wywołać szereg problemów zdrowotnych i prowadzić do wystąpienia różnych chorób degeneracyjnych.
Badacze podejrzewają, że w porównaniu z paleolitem, współczesna dieta , ogólnie rzecz ujmując, ma większy ładunek glikemiczny, wpływa na zwiększoną produkcję insuliny, jest bogatsza we fruktozę (i prawdopodobnie galaktozę w mleku), jest uboższa w witaminę C oraz błonnik. Czynniki te mają być odpowiedzialne za powstawanie wielu schorzeń powszechnych w społeczeństwach zachodnich: nowotworów komórkowych, otyłości, syndromu metabolicznego, podagry, trądziku, choroby wieńcowej, wad wzroku, różnych chorób układu trawiennego.

Zdaniem autorów różnice między dietą współczesną a paleolityczną dotyczą również odmiennych proporcji między tłuszczami, białkami i węglowodanami w diecie. Współczesne rekomendacje zalecają czerpanie 55-60 % energii z węglowodanów, 15% z białek i 30% z tłuszczów. Na tym tle populacje łowiecko-zbierackie, zdaniem autorów, spożywały więcej białka (19-35% energii), mniej węglowodanów (22-40% energii) i tyle samo lub więcej tłuszczu (28-58% energii).
Badania wykazały, że diety wysokobiałkowe (>20% spożywanych kalorii) pomagają leczyć dyslipidemię, podnoszą wrażliwość na insulinę i są skuteczne w leczeniu otyłości, syndromu metabolicznego oraz nadciśnienia. Ponadto wysokie spożycie białka w długim okresie nie oddziałuje negatywnie na funkcje nerkowe u ludzi bez wcześniejszych chorób nerek.
Zdaniem autorów mamy coraz więcej dowodów naukowych na to, że diety ubogie w węglowodany są skuteczniejsze od zalecanej na Zachodzie diety niskotłuszczowej/wysokowęglowodanowej w leczeniu syndromu metabolicznego, ponieważ poprawiają pozinsulinowrażliwość, poposiłkowe stężenie lipoprotein we krwi, stężenie trójglicerydów, gospodarkę lipidową, funkcje naczyniowe po posiłku i polepszają tzw. markery zapalenia. Jednak badacze zauważają, że:
Jako że diety niskowęglowodanowe są jednocześnie ubogie w cukry (np. sacharozę i fruktozę) oraz zboża, a często bogate w białko, nie można wszystkich pozytywnych zmian przypisywać jedynie ograniczeniu spożycia węglowodanów.
Obawa, że przyjęcie przedrolniczego modelu odżywiania może skutkować wyższym spożyciem tłuszczów I tym samym zwiększać ryzyko wystąpienia chorób serca jest nieusprawiedliwiona, ponieważ całkowita ilość spożywanego tłuszczu jest mniej istotna niż jego rodzaj.
Według autorów najbardziej korzystne jest spożywanie tłuszczów jednonienasyconych (MUFA) takich jak np. w oliwie z oliwek. Przywołują przy tym badania, które wykazały, że nawet wysokie spożycie tego rodzaju tłuszczu ma pozytywny wpływ na organizm i zmniejsza ryzyko wystąpienia chorób serca.



W sprawie spożycia tłuszczów nasyconych (SAFA) autorzy piszą, że ich udział w diecie paleolitycznej wynosił średnio ok. 15% wszystkich kalorii. Chociaż ilość ta jest wyższa niż się dzisiaj oficjalnie zaleca (nie więcej niż 10%), wzrost spożycia SAFA przy jednoczesnym zmniejszeniu spożycia węglowodanów powoduje wzrost stężenia cholesterolu całkowitego nie więcej niż o 20 mg/dL oraz cholesterolu LDL nie więcej niż o 15 mg/dL. Z kolei zastąpienie tłuszczów nasyconych w diecie cukrem i węglowodanami przetworzonymi powoduje znaczący wzrost stężenia trójglicerydów oraz małych cząsteczek LDL oraz spadek poziomu HDL.
Co więcej, nie wszystkie tłuszcze nasycone działają na organizm jednakowo. Na przykład kwas laurynowy ma lepszy wpływ na proporcje między stężeniem trójglicerydów a cholesterolu HDL aniżeli węglowodany lub jakikolwiek inny kwas tłuszczowy bez względu na to, czy jest nasycony czy nienasycony (…). Ponadto niedawna metaanaliza wykazała brak dowodów naukowych na potwierdzenie hipotezy, że tłuszcze nasycone podnoszą ryzyko wystąpienia choroby niedokrwiennej serca, udaru, chorób układu krążenia. Z kolei niedawne badania wykonane na 53. 664 kobietach i mężczyznach wykazały, że zastąpienie tłuszczów nasyconych węglowodanami o wysokim ładunku glikemicznym zwiększają ryzyko wystąpienia zawału serca.
Autorzy zwracają też uwagę na fakt, że niektóre populacje tubylcze, np. z wysp Kitawa oraz Tokelau, które spożywają bardzo duże ilości tłuszczów nasyconych z kokosów ( przypadku populacji Tokelau nawet 45% energii), bardzo rzadko chorują na serce.
Kiedy tłuszcze nasycone spożywane są w ramach diety ubogiej w węglowodany a bogatej w białko mają inny wpływ na metabolizm, niż kiedy spożywane są w ramach diety niskotłuszczowej bogatej w węglowodany. Niedawne badania wykazały, że dieta uboga w węglowodany powoduje znaczny spadek stężenia nasyconych kwasów tłuszczowych krążących we krwi w triacyloglicerolach i estrach cholesterylowych, w porównaniu z dietą niskotłuszczową i bogatą w węglowodany, zawierającą trzy razy mniej tłuszczów nasyconych.
W świetle informacji zgromadzonych w artykule, jego autorzy tekstu zalecają:
 




  • zwiększone spożycie białka (z ryb, mięczaków, mięsa zwierząt karmionych trawą i dziczyzny, jaj od kur z wolnego wybiegu)
  • zwiększone spożycie jednonienasyconych kwasów tłuszczowych (z oliwy z oliwek, awokado i orzechów),
  • zmniejszone spożycie węglowodanów (szczególnie cukrów i zbóż)
  • umiarkowane spożycie nasyconych kwasów tłuszczowych
Autorzy apelują też o eliminację z diety przemysłowych tłuszczów trans, które są pokarmem sztucznym i przyczyniają się do rozwoju chorób serca. Natomiast rekomendują zamianę nasyconych kwasów palmitynowego oraz mirystynowego na kwas laurynowy. Można to osiągnąć unikając spożycia mięsa od tłustych udomowionych zwierząt, nabiału, a także spożywając olej kokosowego tłoczony na zimno. Ma on wiele prozdrowotnych właściwości, w tym działanie przeciwbakteryjne, pomaga zmniejszać otyłość (zwłaszcza brzuszną), reguluje stosunek stężenia trójglicerydów i HDL we krwi, zmniejsza stopień oksydacji LDL oraz zmniejsza stężenie lipoproteiny(a).

Inny ważny aspekt różnic między „dietą paleolityczną” a współczesną dotyczy proporcji między kwasami omega 6 i omega 3, który w diecie zachodniej uległ zaburzeniu na skutek powszechnego stosowania olejów roślinnych bogatych w kwasy omega 6. O ile nasi przodkowie spożywali omega 3 i omega 6 w stosunku mniej więcej1:2, o tyle dzisiaj stosunek ten wynosi 1:10 i więcej na korzyść kwasów omega 6. Zdaniem autorów taki stan ma poważne konsekwencje dla zdrowia człowieka. Zaobserwowano bowiem, że wysoki stosunek kwas linolowy(omega 6) do kwasu α-linolenowy (omega 3) występuje w krajach, gdzie występuje duża zapadalność na choroby serca.
W podsumowaniu artykułu czytamy:
Upowszechnienie się diety i trybu życia odmiennego do tego, jaki kształtował genom człowieka przez ponad 2 mln lat, stanowi zasadniczą przyczynę wybuchu epidemii degeneracyjnych chorób przewlekłych na Zachodzie. Dlatego skoncentrowanie się na pojedynczych, wyizolowanych czynnikach w diecie lub stylu życia nie jest właściwym kierunkiem działania medycyny prewencyjnej. Na podstawie wiedzy o ewolucji człowieka można założyć, że optymalna ekspresja genetyczna oraz przedłużenie okresu życia w dobrym zdrowiu (…) nie zostanie osiągnięta za pomocą modyfikacji w pojedynczych elementów w diecie i trybie życia. Aby osiągnąć poprawę, konieczna będzie kombinacja wielu czynników i musi obejmować zmiany w zakresie aktywności fizycznej, radzenia sobie ze stresem, ekspozycji na słońce (…),cyklu snu, palenia tytoniu, kontaktu z zanieczyszczeniami, zawartości związków AGE i ALE w diecie (…) w tym przyjęcie diety podobnej do modelu odżywania stosowanego przez grupy łowiecko-zbierackie w paleolicie. Potwierdzeniem tej hipotezy są wyniki czterech badań na ludziach i jednego na zwierzętach. Pokazały one, że dieta obejmująca mięso, ryby, mięczaki, jaja, świeże warzywa i owoce, bulwy, orzechy i nasiona jest korzystniejsza dla człowieka aniżeli tzw. zdrowe diety jak na przykład dieta śródziemnomorska.
Rzecz jasna powyższe omówienie nie wyczerpuje wszystkich aspektów i szczegółów rozpatrywanych przez autorów artykułu. Zainteresowanym polecamy
lekturę  tekstu oryginalnego w j. angielskim.



Warto na koniec zauważyć, że hipoteza paleo jest w wielu aspektach zbieżna z tzw. hipotezą węglowodanową, która współczesną epidemię otyłości oraz tzw. chorób cywilizacyjnych tłumaczy upowszechnieniem się we współczesnej diecie węglowodanów (zwłaszcza przetworzonych), które oddziałują na insulinę – hormon odpowiedzialny m.in. za akumulację tkanki tłuszczowej.

Mateusz Rolik
Źródło:
The western diet and lifestyle and diseases of civilization, Research Reports in Clinical Cardiology, Published Date: March 2011 , Volume 2011: Pages 15 – 35, DOI 10.2147/RRCC.S16919
Autorzy:
Pedro Carrera-Bastos, Maelan Fontes-Villalba, Staffan Lindeberg (Center for Primary Health Care Research, Faculty of Medicine at Lund University, Malmö, Sweden) James H O’Keefe (Mid America Heart and Vascular Institute/University of Missouri-Kansas City, Kansas City, Missouri, USA), Loren Cordain (Department of Health and Exercise Science, Colorado State University, Fort Collins, Colorado, USA)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Masz własne zdanie? Umieść komentarz: