Włoski historyk, Luciano Buso na podstawie wnikliwej analizy   Całunu Turyńskiego odrzucił wszystkie dotychczasowe teorie na temat  jego pochodzenia i stwierdził, że posiada dowody na to, iż autorem  całunu jest wczesnorenesansowy artysta włoski – Giotto di Bondone.  Luciano Buso utrzymuje, że odnalazł podpis artysty a także tajemniczy  numer „15″.
  
Ten numer „15″ miałby być końcówką zapisanego w ten sposób roku 1315,  w którym Giotto miał zostać  wynajęty  do stworzenia identycznej kopii  całunu, zniszczonego przez setki lat tułaczki po Bliskim Wschodzie,  północnej Afryce i Europie. Jednym z dowodów na tą tezę są wg. Buso  wyniki badań metodą radiowęglową, która wykazała, że całun pochodzi z  początków XIV w.
Wg.  Buso oryginalny Całun miał być poważnie zniszczony przez wieki  tułaczki a Giotto niemalże w ostatniej chwili zdołał go odtworzyć.  Krótko po tym fakcie oryginalny Całun miał się rozpaść ze starości i  dziś oglądamy jego kopię – efekt geniuszu malarskiego Giotta.
Analizując powierzchnię całunu Luciano Buso odnalazł podpis Giotta na  twarzy Chrystusa a także na jego rekach. Numer „15″ umieszczony był w  rozmaitych  częściach całunu. Nigdy jednak  nie dostrzegli tego inni  badacze, którzy przecież równie wnikliwie przyglądali się temu  kontrowersyjnemu artefaktowi. Buso twierdzi, że nie dostrzegli on  podpisów, bo Giotto umieścił je w sposób zaszyfrowany i są one niemalże  niewidoczne  gołym okiem. Sam Giotto był genialnym malarzem z końca  Średniowiecza i wg. włoskiego historyka  doskonale kwalifikował się do  stworzenia podobnego dzieła.
Rewelacje Buso zostały przyjęte bez entuzjazmu zwłaszcza przez  zwolenników autentyczności Całunu Turyńskiego. Prof. Bruno Barberis,  dyrektor Muzeum Całunu Turyńskiego ma wiele zastrzeżeń do analizy  Luciano Buso. Głównym jest to, że Giotto nie mógł namalować  nowego  całunu, bo nie jest on stworzony za pomocą farby. Wykazały to  wcześniejsze analizy chemiczne. Zarzuca on także Buso nadinterpretację i  powołuje się na innych „ekspertów”, którzy w plamach i zniszczeniach na  płótnie dostrzegali  ślady korony cierniowej lub napisy łacińskie czy  aramejskie. Żadna z tych rewelacji nie znalazła potwierdzenia. To tak  jak patrząc na Księżyc i zobaczyć na jego powierzchni nos oczy i usta.  Przy odrobinie wyobraźni jest to możliwe, ale nie ma to nic wspólnego z  realną powierzchnią Księżyca.

 
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Masz własne zdanie? Umieść komentarz: